#SeeBloggersLodz #KochamLodz #Lodz
Początek podróży
Planowanie podróży zaczęłam
oczywiście od znalezienia hotelu i transportu. Nie lubię w dalekie trasy
wybierać się sama samochodem, więc postawiłam na busa. Z pomocą przyszła
aplikacja Flixbus i szybko udało mi się zakupić bilety w naprawdę bardzo
atrakcyjnej cenie. Wydarzenie postanowiłam rozpocząć od sobotnich zajęć.
Piątkowa gra miejska jakoś nie przypadła mi do gusty poza tym jako „świeżak”
myślałam po prostu, że tak szybko się nie odnajdę. Moja podróż zaczęła się o
2:30 w sobotę. Komunikacja miejska o tej porze raczej śpi, ale na szczęście
odnalazłam aplikację MyTaxi i z rabatem na pierwszy przejazd w kwocie 40 zł
sprawnie dotarłam do Katowic, a dalej już z elektronicznym biletem na dworzec w
Łodzi. Hotel rezerwowałam przez Booking, ale zmieniając warunki rezerwacji
kontakt z recepcją był bardzo sprawny i szybko doszliśmy do porozumienia.
Podstawowym narzędziem była mapa Google i sprawdzanie odległości pomiędzy
dworcem, EC1 i hotelem. To jest, aż nie do pomyślenia w jak szybki sposób można
wszystko załatwić. Elektroniczne bilety, rezerwacja, mapa, którą prześledziłam
w taki sposób, że nawet nie musiałam nikogo pytać o drogę. Wysiadając z
autobusu i wychodząc z dworca moim oczom ukazał się bardzo efektowny budynek
EC1 …
Co teraz?
Siódma zero, zero i jestem już na
miejscu. Co teraz? Rejestracja zaczynała się od ósmej, więc spokojnie miałam
czas na zbadanie terenu, zjedzenie śniadanka i wypicie kawki z automatu, która
o dziwo była naprawdę bardzo dobra. Szybko okazało się, że przyjechanie tak
wcześnie było bardzo dobrą decyzją. W późniejszych godzinach kolejki do
rejestracji były bardzo długie. W mojej ocenie najlepsze wywiady i warsztaty miały miejsce na samym początku no i ominęłoby mnie spotkanie z Anią Lewandowską, która
zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, no i te jej długie nogi … :) Szczerze powiem, że po
zapisie na wydarzenie nie za bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Wolontariusze
nie wychodzili z inicjatywą zaproponowania miejsca, gdzie ewentualnie można
odpocząć czy poczekać, więc wybrałam się na krótki spacer. Wróciłam ok. 9:30,
podpytałam o szatnie, z dużą nieśmiałością podeszłam po torbę z upominkami,
której mi wcześniej nie przekazano, nie miałam też karteczki uprawniającej do
odbioru. Ja wiem … to błahostki, ale uwierzcie, że osoba, która jest pierwszy
raz na takim wydarzeniu po prostu nie wie jak się zachować i oczekuje chociaż
minimalnego instruktażu :) Notabene wspominanej zielonej strefy przez cały czas trwania festiwalu po
prostu nie znalazłam. Może teraz trochę plusów, np. za wygodne, zamykane
szafki. Wpakowałam tam wszystkie prezenty i inne rzeczy, które w ciągu dnia i
wieczorem nie były mi potrzebne, a spakowałam je sobie dopiero w niedzielę.
Okazało się, że swoboda podczas poruszania się po mieście była na wagę złota.
Przywitanie ze sceną główną
Trochę zapoznałam się ze
stoiskami wystawców, trochę pouśmiechałam się do innych uczestników i ruszyłam
na scenę główną … Bardzo serdeczne przywitanie organizatorów i Pani Prezydent
świadczyło o profesjonalizmie i szacunku do gości. Wywiad ze wspomnianą Anią Lewandowską zmieniła całkowicie moje nastawienie do tej osoby w pozytywnym
sensie. Bardzo aktywna, świadoma prozy życia, a przy tym pracowita i pozytywnie
nastawiona do świata kobieta.
Tematy poruszane na panelach miały
głównie na calu uświadomienie o wyjątkowości jednostki czyli nas influencerów
oraz zaprzestanie przysłowiowego „hejtu” w sieci. Zdania na poruszane tematy wśród
prelegentów były dość podobne. Nie ukrywam, że jedne prezentacje interesowały
mnie bardziej, a inne mniej, ale to już myślę kwestia indywidualnego podejścia.
Po pewnych wypowiedziach niestety się przeraziłam i w pewnym momencie naprawdę
nie wiedziałam … co ja tutaj robię? Rozumie, że żyjemy w świecie, w którym
czasem nawet jeden niepozorny filmik na YouTube okazuje się być hitem, a życie autora
zmienia się o trzysta sześćdziesiąt stopni, ale uważanie się za światową
gwiazdę raczej nie jest na miejscu, a niektóre udzielane odpowiedzi to dla mnie
jak zwykle mówię takie „masło maślane”. Bardzo szanuję pracę i zaangażowanie
twórców internetowych, ale nie oszukujmy się świat nie kończy się na modzie i
kosmetykach. Ktoś może zapytać, to co tutaj robisz? Tak wiem, moje posty nie są
górnolotne. Testuje, opisuje, po prostu się relaksuję :) Pisanie bloga to dla mnie
hobby, oderwanie od twardych, urzędowych pism, które tworzę w pracy. Chcesz,
żeby „istnienie” w internecie było Twoją pracą, chcesz dzięki temu zdobyć
sławę? Super, trzymam kciuki, masz ogromną szansę, tylko proszę nie zatrać w
tym siebie! Prawdziwe polskie gwiazdy, które w mediach istnieją od lat i tak
sprawnie dopasowały się do dzisiejszego świata wykazały się dużą skromnością i
wysoką kulturą osobistą. Tym bardziej spodobała mi się wypowiedź Miśka
Koterskiego, mówiąca o tym, że wrzuca do sieci to co po prostu w danej chwili mu się podoba.
Moja aktywność w internecie jest czymś w postacie zdawania relacji, a zdjęcia
wrzucane na Instagram niejednokrotnie formą pamiętnika. Powiem szczerze, że
największą przyjemność i satysfakcję w mojej blogowej karierze była nauka
tworzenia tekstów pod kątem SEO i napisanie kilku poradnikowych artykułów dla
pewnego portalu i gdybym miała nieco więcej czasu, a swoją pracę zawodową
chciałabym związać z siecią to poszłabym właśnie tą drogą. Do takich właśnie
refleksji skłonił mnie udział w See Bloggers …
Jak tu się odnaleźć?
Dodatkową atrakcją były stoiska
wystawców. Musiałam przejść je dookoła kilka razy, żeby zrozumieć o co chodzi :) Bardzo fajnie, że nalazłam
kawę czy pierożki, bo szczerze powiem, że trochę burczało mi w brzuchu, a
strefę networkingową znalazłam dopiero w niedzielę :) Wybaczcie, może to ja jestem
niezaradna, ale dla mnie jako dla osoby, która pierwszy raz była na takim
wydarzeniu oznaczenia były mało czytelne. Wracając jeszcze do prezentów, to
naprawdę miły gest i oczywiście nie powinien być wymagany przez gości jednak
trochę głupio się poczułam słysząc …. jeśli nie dostała Pani maila giftbox się
nie należy. Ok, może inni bardziej zasłużyli, pomyślałam … :) Może kolejnym razem
warto wysłać też info do osób, które takiego upominku nie otrzymają, oszczędzi
to niepotrzebnych pytań. O wystawcach była tutaj mowa, więc kiedy już się
odnalazłam wzięłam udział w kilku konkursach, porozmawiałam z miłymi Paniami na
stoiskach i udało mi się nawet zrobić sobie fotkę z Tamarą na stanowisku
BonPrix :) Stoiska były bardzo fajnym urozmaiceniem całego wydarzenia. Spróbowałam
pysznych soków i naparów, poznałam nowe marki kosmetyczne.
Czas na wieczorną imprezę
Po wykładach dotarłam spacerkiem
do hotelu, który notabene zachwycał pięknymi korytarzami, zdrzemnęłam się i
zaczęłam przygotowania do imprezy. Wymalowana ruszyłam do EC1. Na imprezie
nawiązałam super kontakt z barmanką, która po kilku spotkaniach już wiedziała
jakiego drinka mi przygotować :) Tak na poważanie, to pomimo tego, że nie jestem ogromną fanką Natalii Kukulskiej,
byłam zachwycona jej głosem i charyzmą,
a na koncercie zostałam do samego końca śpiewając jej najbardziej znane kawałki :) Wieczorne przemyślenia
… jest fajnie, ale do końca nie wiedziałam czy jestem tak w stu procentach
zadowolona, na szczęście kolejny dzień całkowicie zmienił moją opinię :)
Niedziela …
Teraz właśnie dowiecie się
dlaczego mój wpis zatytułowałam „Historia o tym jak zakochałam się w Łodzi”
Rano wyruszyłam na śniadanie w EC1, na które niestety się nie dopchałam… Na
szczęście miły Pan na stanowisku Vizir uratował mnie pyszną kawą :) Z rana scena główna
nie bardzo mnie interesowała, więc z GPSem wyruszyłam w miasto. Łódź już od
samego początku wydawała mi się jakimś specjalnym miejscem na ziemi, ale czym
bliżej byłam ulicy Piotrkowskiej tym bardziej byłam zachwycona. Otaczały mnie piękne
kamienice i malunki na ścianach. Nie przeszkadzało mi nawet to, że jestem tam
sama. Wchodziłam w boczne uliczki, żeby zobaczyć jak najwięcej. W celu
przełamania dość nietypowej traumy mojej córki związanej z obejrzeniem pewnej
kultowej bajki :) zrobiłam sobie zdjęcie z Misiem Uszatkiem, który serdecznie ją pozdrowił i na
pamiątkę podarował ołówek i magnes :)
Bardzo fajna sprawa z audycją na żywo, która była prowadzona ze sceny głównej. Co
chwile zerkałam czy przypadkiem coś ciekawego mnie nie omija. Wygłodniała
trafiłam do cudownej, kolorowej alejki i restauracji libańskiej. Wypiłam pyszną
kawę parzoną po arabsku i zjadłam naprawdę wyjątkowe danie na bazie słodko
pikantnego kurczaka. Zwiedzałam i zwiedzałam, ale na See Bloggers jeszcze tyle
się działo!
Ostatnie chwile na See Bloggers
Co sprawiło, że moja opinia o See
Bloggers zmieniła się z neutralnej na pozytywną? Ogromne zaangażowanie
organizatorki. Słyszałam jak życzliwie rozmawiała z wystawcami,
wolontariuszami, pytała czy wszystko w porządku. Pomimo natłoku swoich
obowiązków jako zarządzający z prawdziwego zdarzenia cały czas służyła pomocą. Po
tym co usłyszałam przestały mi nawet przeszkadzać wiecznie zapełnione kosze na śmieci :) Udało mi się zapisać
na jedne dodatkowe zajęcia. Panowie byli super, merytorycznie przygotowani, ale
ja niestety nie wiele z tego rozumiałam i wróciłam na scenę główną. Kolejny
plus to sporo ciekawych wypowiedzi niedzielnych prelegentów oraz spotkanie z
Candy Pandas oraz Soul Sight. Te bardzo młode i ambitne dziewczyny utwierdziły
mnie w przekonaniu, że większość młodych twórców wie czego chce i idzie mądrą i
ściśle określoną drogą. Przy tym wszystkim były niezwykle uprzejme i zabawne :) W takim razie mam
nadzieję, że do zobaczenia za rok … Łódź, z Tobą się nie żegnam, bo myślę, że spotkamy się już wkrótce :)
Jestem bardzo ciekawa Waszych
relacji z udziału w See Bloggers :)
Podobało się?
Świetna relacja, piękne zdjęcia :) Tego roku znów nie byłam, nawet się nie zapisałam. Niestety mam egzaminy :)
OdpowiedzUsuńSuper szczera relacja.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podobało Ci się w Łodzi. Jako mieszkanka tego miasta powiem Ci, że nie zamieniłabym go na żadne inne. Ma swój klimat, kamienice, budynki z czerwonej cegły, stare klatki schodowe i podwórka... polecam przyjechać kiedyś na dłużej i np. znaleźć czas na parki lub spacer po Księżym Młynie.
OdpowiedzUsuńA co do See Bloggers - to mnie udało się wbić na kilka warsztatów i na scenę twórców (chociaż nie byłam zapisana) i wyniosłam wiele wiedzy. Za to nie do końca umiałam się odnaleźć w strefie wystawców. Może dlatego, że to nie mój obszar zainteresowań, a poza tym ja nie z tych co cykają fotki produktowe na insta.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWybrałabym się kiedyś na taką blogerską imprezę..Ale na razie brak mi odwagi..
OdpowiedzUsuńSuper impreza, ciekawe zdjęcia :) Powodzenia w Blogowaniu :)
OdpowiedzUsuńMy też bardzo polubiłyśmy Łódź za ten spokój i luz, którego brakuje we Wro. Mimo rozkopanych dróg i wyłączonych świateł na przejściach to i tak miasto ma w sobie wiele uroku i super klimat.
OdpowiedzUsuńCo do samej imprezy mamy miłe wspomnienia aczkolwiek podobnie jak Ty uważamy, że za mało było wszystko opisane. Następnym razem spotkamy się tak aby spokojnie sobie posiedzieć i porozmawiać bo również bardzo miło było nam Ciebie poznać :) Do zobaczenia za rok! <3
Bardzo ciekawy wpis, nie znam kosmetyków ale chętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńWow to opis z pieprzykiem. Fajnie ze tak rzeczowo i bez owijania w bawełnę opisałaś wydarzenie. Szacun za ten wypad w pojedynkę bo to nie lada wyzwanie! Kobiety mają moc! Dzięki temu napewno przełamałaś się i wróciłaś o „coś” bogatsza: zarówno o wiedzę jak i o swoje własne możliwości :*
OdpowiedzUsuń😋 cóż za komentarz 😋😋
Usuń